PÓŁWYSEP DINGLE - CO ZOBACZYĆ
Nasza samochodowa objazdówka po południowo-zachodniej Irlandii trwała aż tydzień. Podsumowując tę podróż zgodnie stwierdziliśmy, że to właśnie wizyta na półwyspie Dingle zrobiła na nas największe wrażenie i była tą wisienką na torcie naszego wyjazdu. Dziś chcemy Was "wirtualnie" zabrać w to miejsce i pokazać jakimi asami potrafi sypać Irlandia z rękawa. I to takimi asami, które absolutnie nie znajdują się na pierwszych stronach gazet. Magiczne klify, sympatyczny delfin - "honorowy obywatel " miasta, ale i trudne momenty z historii - to wszystko znajdziecie na Dingle. Zapraszamy :)
1. INCH BEACH
Rozpoczynając zwiedzanie półwyspu od strony południowej, Waszym pierwszym przystankiem z pewnością będzie Inch Beach. Ta niezwykle malownicza, szeroka i piaszczysta plaża, która ciągnie się na długości 5 kilometrów zdaje się być z jednej strony "bramą na Dingle", a z drugiej jest zupełnie odmienna od dalszej części półwyspu. Tutejsze warunki, zarówno te wodne, jak i wietrzne, sprzyjają uprawianiu sportów wodnych, kite surfingu czy windsurfingu. Byliśmy tu chwilę po godzinie 9 rano i już po plaży kręciło się sporo osób, co tylko świadczy o jej popularności. Kręciło to dobre słowo, bowiem Inch doskonale nadaje się na spacer. Piasek jest tutaj bardzo zbity i twardy, dzięki czemu da się tu nawet wjechać samochodem, co zresztą podpatrzyliśmy wśród miejscowych. Na miejscu działa też niewielka kawiarnia, a więc można przemierzać plażowe kilometry popijając gorącą kawę czy herbatę.
2. CEANN TRÁ BEACH
Druga z plaż jakie odwiedziliśmy na Półwyspie Dingle. Swoim wyglądem mocno przypomina Inch, choć nie jest aż tak szeroka i tak długa. Jest za to mniej oblegana. Znajduje się bowiem na zachód od miasteczka Dingle, w miejscu gdzie zaczynają pojawiać się pierwsze wysokie klify, które to na półwyspie są największą atrakcją. Jeśli macie nieco więcej czasu na zwiedzanie, to warto się i tutaj zatrzymać. Chwila przerwy, kilka zdjęć i można ruszać dalej ;)
3. THE FAMINE COTTAGES
Na kartach irlandzkiej historii nie brakuje momentów, które zapisały się w niej czarnymi zgłoskami. Do takich wydarzeń z pewnością należeć będzie okres pomiędzy 1845 a 1849 rokiem, kiedy to kraj nawiedzony został przez Wielki głód. W roku 1845 ziemniaki, a więc podstawowy składnik pożywienia Irlandczyków, dotknęła zaraza. W ciągu następnych trzech lat głód pochłonął około 1,5 miliona ludzkich istnień, a ponad 2 miliony zmusił do emigracji. W roku 1849 zaraza ostatecznie ustąpiła, ale jeszcze przez dwa kolejne lata panowała wysoka śmiertelność z powodu trwających chorób. Populacja kraju spadła drastycznie. Mówi się, że z około 8 milionów do ledwie 4! The Famine Cottages to właśnie tak zwane "domy głodu", czyli miejsca zamieszkiwane przez ludność w czasie zarazy. Wstęp do domu kosztuje 3,00€.
4. SLEA HEAD
Jeden z wielu przepięknych punków widokowych na całym półwyspie. O tyle jednak ciekawy, że widać stąd zarówno jego południową, jak i zachodnią część. Po raz pierwszy też naszym oczom ukazuje się urzekający widok archipelagu wysp Blasket, leżących około 2 kilometrów na zachód. Są one niezamieszkane, ale na największą z nich - Great Blasket Island - można bezproblemowo dopłynąć. Ze Slea Head zobaczycie też Dunmore Head - jeden z najdalej na zachód wysuniętych przylądków w całej Europie! Tak, Irlandczycy szczycą się, że też takowy mają. Po drugiej stronie zaś, przy skałach, znajduje się rzeźba przedstawiająca Ukrzyżowanie Chrystusa. To dość osobliwe miejsce na tego typu inscenizację. Widoki grają jednak pierwsze skrzypce, to jeden z takich punktów, który może rzucić na kolana, ale... dalej będzie tylko lepiej!
5. COUMEENOOLE BEACH
Czas na trzecią plażę, naszym zdaniem zdecydowanie najlepszą. Najlepszą rzecz jasna jeśli chodzi o walory widokowe. Bardzo wysokie klify łączą się tu z rozbijającymi się o skały wodami, a pomiędzy tym spektaklem "uformowała się" malownicza plaża. Najlepsze widoki? Oczywiście z samej góry, zaraz po zostawieniu auta na parkingu pędźcie na skały i stamtąd podziwiajcie to, co dzieje się u Waszych stóp. Tylko ostrożnie! Nie za blisko krawędzi! I wiecie co? To był chyba najpiękniejszy widok w czasie całej naszej trasy wokół Półwyspu Dingle. Teraz ciekawostka - plaża Coumeenoole może być znana kinomanom, a w szczególności wszystkich fanom "Gwiezdnych Wojen". Tutaj bowiem kręcono niektóre ze scen filmu "Ostatni Jedi".
6. CÉ DHÚN CHAOIN
Kolejne z miejsc, które odwiedziliśmy nieco z przypadku. Jadąc główną drogą zobaczyliśmy sporo samochodów na parkingu i za tą namową również się zatrzymaliśmy. Gdybyśmy się na to nie zdecydowali, to moglibyśmy żałować! Co więcej, jak się okazało to jeden z popularniejszych "instagramowych spotów" na półwyspie! Bujna i głęboka zieleń, ostre skały i gigantyczna przepaść. WOW! To jedno z takich miejsc, gdzie serce mocniej bije widząc jak wielka jest potęga natury i jakim malutkim tłem do niej jest człowiek. Absolutnie trzeba tu dotrzeć! A jeśli zamarzy Wam się rejs na Blasket Islands to będzie to właściwy adres - stąd bowiem odpływają stateczki na te widoczne gołym okiem, niezamieszkane przez nikogo wyspy.
7. CONOR PASS
A może by tak jeszcze na koniec wycieczki spojrzeć na wszystko z góry? Znaleźć jakiś punkt widokowy całkiem wysoko i stamtąd "ogarnąć wzrokiem" przestrzeń? Nic trudnego, naprawdę. Idealnie nada się Conor Pass, a więc górska przełęcz znajdują się na wysokości 456 metrów n.p.m.. To jedna z wyższych przełęczy w całym kraju i co ciekawe, najwyżej położona przełęcz w Irlandii, którą obsługuje droga asfaltowa. Tak więc uprzedzamy - nie trzeba auta 4x4, żeby się tu dostać. A dojechać tu z pewnością warto, bowiem widoki z samej góry są naprawdę spektakularne. Zarówno na południową, jak i przede wszystkim na północną część półwyspu. Co więcej, samochód można tu zostawić na niewielkim parkingu i udać się na krótki trekking. O ile zbytnio nie będzie "urywać głowy", bowiem na górze potrafi porządnie zawiać ;)
8. DINGLE
Na koniec zestawienia mamy... miasto. No dobrze, miasteczko. Niewielkie i bardzo wpisujące się w koloryt całego półwyspu. Zatem nie jest to nadmorski kurort, a raczej portowa mieścina z przyjemnymi pubami i pięknie pomalowanymi, kolorowymi domami, zwróconymi frontem do wody. Takie właśnie jest Dingle, a z irlandzkiego An Daingean. Udało nam się nawet przeczytać opinię, że jeśli to nie najpiękniejsze miasteczko, to jedno z najpiękniejszych w całej zachodniej Irlandii. Wystarczy leniwy spacer, żeby dostać się z jednego końca na drugi i właśnie o to chodzi. Przejść się, zatrzymać, wypić kufel piwa, znów ruszyć w drogę, zamówić fish & chips i tak spędzić godzinę czy dwie. Będąc w Dingle na pewno trzeba jednak zwrócić uwagę na pomnik delfina! To niejaki Fungie, który jeszcze do niedawna był najbardziej znanym obywatelem miasteczka. Po raz pierwszy zauważono go w 1983 roku! Wpływał do portu, "zaczepiał" pływaków czy surferów, po prostu szukał kontaktu. Historia zatoczyła koło po prawie 40 latach, kiedy to w październiku 2020 roku Fungie z dnia na dzień zniknął i więcej się w Dingle nie pojawił. Do dzisiaj jednak pozostaje symbolem miasta, a mieszkańcy wspominają delfina z uczuciem.
MAPA ATRAKCJI:
Jeśli mamy być szczerzy, to tak naprawdę każde z miejsc opisanych przez nas w powyższym poście powinno zasługiwać na osobny wpis. Półwysep Dingle to bowiem magiczne miejsce. Owszem, już nieco "zdobyte" przez turystów, ale wciąż nie w tak dużym stopniu jak choćby słynna trasa Ring of Kerry. Tutaj wciąż da się znaleźć dziewicze miejscówki z dala od ludzi. Wystarczy jedynie ruszyć przed siebie. Bez mapy, a nawet bez wcześniejszego przygotowania. Droga okrążająca półwysep sama zapewni Wam atrakcje, jedynie od Was zależy, gdzie się zatrzymacie. A jeśli dodatkowo, tak jak nam, dopisze Wam pogoda, to może to być jeden z najlepszych dni podczas wizyty w Irlandii. Kto wie, może nawet nie jeden dzień ;)
Do zobaczenia!
Komentarze
Prześlij komentarz