Z DUBLINA NA KLIFY - PÓŁWYSEP HOWTH
Być w Dublinie i nie pojechać nad morze? Hmm...przecież to tak blisko. Choć stolica Irlandii jest miastem, które bardzo łatwo polubić, to jednak wystarczy zaledwie pół godziny jazdy pociągiem, by znaleźć się w zupełnie innym świecie. Klifowe wybrzeże, bezkresna toń wody, leniwe portowe życie - to epitety, którymi opisać możemy nadmorską wioskę Howth. Pisarz Herbert George Wells poszedł o krok dalej twierdząc, że to "najpiękniejsze widoki na świecie". Czy to prawda? Przekonajcie się sami :)
Na sam początek kilka słów o tym jak się dostać do Howth. Na wstępie pisaliśmy o 30 minutach podróży pociągiem i to właśnie taki środek transportu najlepiej wybrać. Konkretnie podmiejską kolejkę DART, która kursuje mniej więcej po 30 kilometrów na północ oraz na południe od Dublina. W głównej mierze dowozi ona mieszkańców okolicznych miejscowości do pracy w stolicy, ale jest również doskonałym środkiem transportu dla niezmotoryzowanych turystów. Początek naszej wyprawy miał miejsce na stacji Tara Street, gdzie nie sposób się wręcz zgubić. Do dyspozycji są zaledwie dwa tory: jeden na północ i drugi na południe. Wystarczy kupić bilet w automacie (my zapłaciliśmy 3,30 € od osoby w jedną stronę), przejść przez bramkę i czekać na pociąg. Łatwe prawda :)? Rozkład jazdy sprawdzicie tutaj.
Po półgodzinnej podróży docieramy w miejsce, gdzie czas płynie o wiele wolniej, czuć zapach świeżo złowionej ryby i słychać szum uderzających o skały fal. To Howth - niewielka wioska wyglądająca jakby została położona na końcu świata, a tak naprawdę to jeden z najważniejszych w Irlandii portów rybackich. Do portu praktycznie nie da się nie trafić, po wyjściu ze stacji kolejowej wystarczy skręcić w lewo i już w oddali możecie ujrzeć rzędy barek, kutrów oraz nieco większych łódek czy stateczków. Kiedy podejdzie się bliżej może uda się trafić na rybaka rozwijającego swoje sieci czy mewę, która łakomie porwie złowioną rybę. Nam z kolei chyba mocno sprzyjało szczęście, bowiem w wodzie dostrzegliśmy foki :)
Samo Howth to mieścina niewielka, przyciągająca tak naprawdę amatorów rybnych smaków oraz chętnych kilkukilometrowej wycieczki po klifowym wybrzeżu. Do dyspozycji jest parę szlaków (zielony, niebieski, czerwony oraz fioletowy), które rozpoczynają się w samym centrum, przy pawilonie informacji turystycznej. My wybraliśmy zielony szlak, liczący sobie 6 kilometrów. To pętla zataczająca "widokowe kółeczko" po klifach, oferująca Morze Irlandzkie na wyciągnięcie ręki. Początkowo trasa wiedzie wzdłuż budynków mieszkalnych i jednej z głównych ulic, ale mniej więcej po kwadransie wędrówki zbacza na szutrową ścieżkę. I wtedy się zaczyna! Według mapy i zapewnień Pani z informacji turystycznej spacer miał zająć nam około 1,5 godziny. Zadanie to jednak z cyklu "mission impossible"!!! Chyba, że ktoś chce tylko na szybko "zaliczyć" tę atrakcję i nic z niej nie wynieść. Nam wędrówka zajęła prawie pół dnia ;) tu zdjęcie, tam chwila odpoczynku na trawie i podziwianie widoków, niespieszne tempo marszu...tego nam było trzeba! Zresztą nie ma co opisywać, to naprawdę warto zobaczyć na własne oczy.
Wracając z malowniczego wybrzeża warto jeszcze odwiedzić kilka miejsc, jakie oferuje Howth. Wśród nich są ruiny opactwa - St Mary's Abbey, normański zamek - Howth Castle oraz mająca bronić przed wrogimi najazdami Martello Tower. Można też zejść wprost na wschodnie molo, skąd doskonale widać wyspę nazwaną "okiem Irlandii" - Ireland's Eye. Dostępu do portu z kolei "strzegą" dwie latarnie. Jedna przysadzista i murowana, zaś druga smuklejsza i bardziej delikatna.
Na koniec dnia warto coś zjeść, a miejsc oferujących doskonałe dania wręcz nie brakuje. Wskazówka: lepiej wcześniej zarezerwować stolik, gdyż po południu robi się tu dość tłoczno i na stolik możecie czekać kilkadziesiąt minut. Jest jednak i na to rada ;) Otóż knajpka Crabby Jo's (czytaliśmy o niej już wcześniej, że naprawdę warto tu przyjść) oferuje tak zwane menu na wynos. Nie trzeba czekać na stolik, a jedynie w kolejce do okienka, gdzie można zamówić sporą część dań z restauracji. My skusiliśmy się na świeżutkie fish&chips oraz burgera z kraba, za które łącznie zapłaciliśmy 23 €. Uwaga - w okienku nie kupicie alkoholu, ale to chyba nie jest najważniejsze ;)
Dzisiejszym wpisem kończymy naszą irlandzką serię. Choć dosłownie dotknęliśmy tego kraju, z pewnością wrócimy, by rozkoszować się nie tylko gwarnym życiem stolicy i muzyką na żywo, ale poznać też inne pejzaże Irlandii, a przede wszystkim jej walory naturalne. Jedno jest pewne, to kolejny kraj, który już na stałe zadomowił się w naszych sercach...
Jak patrzy się na takie zdjęcia, to człowiek natychmiast chce się pakować i wyruszać w podróż :) Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńCzytałam na https://wyspybrytyjskie.pl/ o Irlandii i bardzo chciałabym ją zwiedzić. Dużo osób kieruje się do samej Anglii przez co Irlandia i Walia tracą, bo mało kto wie, jak tam jest pięknie i ciekawie.
OdpowiedzUsuńPolecamy Irlandię, na pewno do niej wrócimy i zwiedzimy inne miejsca :) W Walii również byliśmy, choć jedynie w stolicy kraju :)
Usuń