GIBRALTAR - CZEGO STRZEGĄ MAŁPY?
Dzisiaj opowiemy Wam o pewnym państwie-mieście. Jest ich kilka na mapie Europy. Wcześniej byliśmy już w Watykanie, San Marino, Luksemburgu i w Monako, a do uzupełnienia całej kolekcji brakowało nam Liechtensteinu, Andory oraz Gibraltaru. Małe marzenie o odwiedzeniu tajemniczego skrawka lądu, praktycznie wciśniętego pomiędzy Europę i Afrykę, spełniliśmy przy okazji naszego tripu po Andaluzji. Ten malutki odłamek Wielkiej Brytanii, wklejony niejako w granice Hiszpanii, po dziś dzień strzeżony jest przez magoty gibraltarskie. Czego pilnują te sympatyczne, choć nierzadko wścibskie i podstępne małpy? Zapraszamy na małą wycieczkę :)
Na początek przejście graniczne z Hiszpanią. Jeśli myślicie o tym żeby wjechać do Gibraltaru samochodem, przemyślcie tę kwestię przynajmniej dwa razy. Po pierwsze kolejki na granicy są przeraźliwie długie, a po drugie zostawienie auta gdziekolwiek w mieście, można rozpatrywać w kategoriach cudu. My przekraczaliśmy granicę na piechotę. Trwało to dosłownie chwilę, bo znudzeni pracą celnicy nawet nie spoglądali w kierunku naszych paszportów. A szkoda, bo marzyły nam się stemple gibraltarskie, które podobno czasami są tutaj wbijane. Po przejściu na drugą stronę możecie albo kontynuować swoją podróż pieszo, albo wsiąść do autobusu komunikacji miejskiej, który zawiezie Was wprost do centrum. Szczegółowy plan i rozkład jazdy znajdziecie tutaj. Jednak wierzcie nam, dotarcie piechotą do głównej ulicy Gibraltaru - Main Street, zajmie około 15 minut.
Po drodze do centrum mijamy pierwszą atrakcję i to od razu dużego kalibru. Droga wiedzie bowiem przez sam środek pasa startowego lotniska na Gibraltarze! Są tutaj szlabany, zupełnie jak na przejeździe kolejowym, więc jeśli samolot akurat startuje lub ląduje po prostu są one opuszczane i trzeba czekać ;)
Main Street, a więc główna ulica miasta rozciąga się na południe od dużego Placu Kazamatów (Casemates Square). To prawie kilometrowa, wiecznie zatłoczona, arteria prowadząca na Cmentarz Trafalgarski. Jeśli jesteście typem człowieka lubiącym buszowanie w najróżniejszych sklepikach będziecie w raju. Od pamiątek przez ubrania, aż po drogie perfumy i sprzęt audio-video, to przekrój Main Street. Warto przy tej okazji wspomnieć, że Gibraltar to strefa wolnocłowa, ale ceny i tak bywają tu mocno zawyżone. Jeśli już zdecydujecie się na zakupy, sprawdźcie ile towaru możecie ze sobą faktycznie wywieźć - podczas powrotu do Hiszpanii celnicy z pewnością nie będą już tacy znudzeni, jak ci, którzy Was tutaj wpuścili ;) Wskazówka: oficjalną walutą Gibraltaru jest funt gibraltarski, jednak bez najmniejszych kłopotów można płacić w funtach brytyjskich oraz w euro.
Koniec zakupów, czas na zwiedzanie. Gibraltar to tak naprawdę jedna, wysoka na prawie 430 metrów, skała wapienna - The Rock of Gibraltar. To u jej podnóża rozciąga się całe miasto, zaś większość atrakcji dotyczy właśnie jej. Żeby dostać się na skałę możecie skorzystać z usług kolejki linowej. W tym celu musicie przemierzyć całą Main Street, a następnie wejść w Red Sands Road, gdzie mieści się stacja początkowa kolejki. Bilety nie należą do najtańszych, ale są dostępne w kilku formach: w jedną stronę, w obie strony lub bilet na kolejkę połączony z wejściówkami do innych ciekawych atrakcji Gibraltaru. Ceny zaczynają się od 15,50 £, a wszystkie dostępne opcje znajdziecie tutaj. Co ważne bilety można rezerwować i kupować przez Internet, a wejściówki są ważne przez 3 miesiące.
Jedna z największych atrakcji Gibraltaru i chyba ta najbardziej znana to magoty. Małpy te zamieszkują w zasadzie całą skałę, więc spotkać możecie je dosłownie wszędzie. Legenda głosi, że tak długo jak magoty będą rezydować na Gibraltarze, tak długo będzie on w posiadaniu Wielkiej Brytanii. Małpy są wizytówką tego miejsca, nie ma tu żadnych wątpliwości, jednak należy na nie uważać. Potrafią wyrwać z rąk dosłownie wszystko: jedzenie, czapkę, okulary, a nawet aparaty fotograficzne czy całe torebki. Jeśli zachowacie ostrożność, na pewno spotkanie z nimi zapamiętacie tylko z tej dobrej strony. Więcej o magotach gibraltarskich pisaliśmy w jednym z naszych wcześniejszych postów (kliknijcie tutaj).
Wybierając się na skałę z pewnością zahaczycie o Europa Point, czyli najdalej na południe wysunięty kraniec Gibraltaru. Jeśli z kolei nie chcecie zwiedzać całej skały dotrzecie tu bez większych trudności autobusem linii nr 2, który kursuje z centrum miasta. Oprócz walorów geograficznych i widokowych, miejsce to jest również dość symboliczne dla Polaków. Od 2013 roku bowiem znajduje się tu pomnik. Upamiętnia on postać generała Władysława Sikorskiego, który w 1943 roku zginął na Gibraltarze w czasie katastrofy lotniczej.
Europa Point to także doskonały punkt widokowy. Wyobraźcie sobie, że stoicie w Wielkiej Brytanii, po lewej stronie widzicie Maroko, a po prawej Hiszpanię. Takie rzeczy tylko na Gibraltarze ;)
Czas na ostatnią atrakcję Gibraltaru, opisywaną często jako klejnot w koronie lub wisienkę na torcie. Nas jednak ona specjalnie nie urzekła. To Jaskninia św. Michała. Podświetlona milionami lamp szczyci się doskonałą akustyką. I rzeczywiście to jej największy atut. W czasie zwiedzania jaskini puszczana jest klasyczna muzyka, co pozwala na uruchomienie wyobraźni. Akustykę docenia też wielu artystów, bowiem we wnętrzu często odbywają się koncerty. Czegoś nam jednak zabrakło. Rażące feerią barw stalagmity i stalaktyty wydały nam się nawet nieco tandetne, ale... o gustach się nie dyskutuje. Wejście: 25 £.
Myślisz Gibraltar, mówisz: małpy, Wielka Brytania i ? Hmm...zastanówmy się. Choć kraj ten posiada kilka atrakcji, to tak na dobrą sprawę są one dość mało znane szerszej publiczności. Może to właśnie dlatego tak mocno ciągnęło nas żeby zobaczyć jak ten skrawek brytyjskiej ziemi wygląda z bliska. Teraz, kiedy już wiemy pozostaje nam tylko jedno. Odwiedzić Andorę i Liechtenstein - ostatnie dwa państwa-miasta na mapie Europy, których jeszcze nie znamy.
Komentarze
Prześlij komentarz